> > > BeatIt recenzuje: Dali Mraz – “Level 25”

Dali Mraz to pnący się coraz wyżej po szczeblach światowej perkusyjnej hierarchii wirtuoz bębnów młodego pokolenia rodem z Czech. Prowadzi on własny zespół (Dali Mraz Group), dał się poznać w materiałach wideo zrealizowanych dla doskonałego portalu edukacyjnego Drumeo oraz firmy Vic Firth, objeżdża świat z klinikami perkusyjnymi, podczas których dzielił scenę z takimi tuzami jak Mike Terrana, Todd Sucherman, Benny Greb, Gergo Borlai czy Chris Coleman, a w swoim muzycznym C.V. może zapisać współpracę z takimi artystami jak m.in. Scott Kinsey czy Susanne Vega. Polska publiczność perkusyjna miała okazję zapoznać się z tym świetnym muzykiem w czerwcu 2017 r. podczas jego warsztatów zorganizowanych przez Śląskie Centrum Perkusyjne.

Recenzja: Dali Mraz - "Level 25"

Kolejnym naturalnym krokiem w karierze ewidentnie ukierunkowanej na budowanie samodzielnej marki i własnego nazwiska w świecie perkusji jest płyta solowa, i to taka, która pokaże nie tylko umiejętności instrumentalne, ale także kompozytorskie i aranżerskie autora. Album “Level 25” udowadnia, iż wszystkie one są niemałe. Wydawnictwo zawiera 14 utworów w większości instrumentalnych (nie licząc gościnnego udziału pań z grupy Ludove Mladistva oraz wokaliz w wykonaniu Veroniki Stalder i Elis), które, aby utrzymać zainteresowanie słuchacza, wymagają najwyższych kwalifikacji. Dali “zapodaje” soczyste, a także momentami pokomplikowane groove’y (te pierwsze w otwierającym stawkę “November“, a przykładem tych drugich jest “32nd Notes to Mraz“), wykazuje się sporą wyobraźnią w układaniu partii bębnów i kunsztem wykonawczym wykorzystując rozbudowany zestaw perkusyjny składający się z wielu tomów, gong druma, i mnóstwa talerzy (w tym dzwonków, splashy i innych efektów, których brzmieniem ze smakiem “doprawia” swoje utwory). Zresztą leader zagrał nie tylko na perkusji, ale również na fortepianie i wielu innych instrumentach i zaaranżował oraz wyprodukował całość.

To jednak może być za mało (choć przecież to bardzo wiele) i wiedząc o tym Dali Mraz zaprosił do studia całą plejadę gości, wśród których znaleźli się m.in. keyboardzista Scott Kinsey, basista Anton Davidyants (Virgil Donati), wybitny i znany maniakom bębnów węgierski perkusista Gergo Borlai czy wspomniane panie z Ludove Mladistva, które zakręcony numer w stylu fusion zatytułowany “Trip to G” okraszają ludowymi partiami wokalnymi rodem ze Słowacji dodając jeszcze więcej “zakrętki”.

Warto dodać, że choć to płyta solowa i instrumentalna (co dawało autorowi prawo i pole do mnóstwa popisów instrumentalnych) solówki bębnów to zaledwie przyprawa w programie płyty (utwór “Attack“), pozostali muzycy mają mnóstwo miejsca do grania, a w dwóch utworach Dali odpuszcza sobie grę na bębnach i prezentuje je słuchaczowi jako miniatury fortepianowe.

Fusion to nie jest muzyka dla wszystkich i zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że ta płyta nie trafi do mainstreamowego słuchacza. Zawiera ona jednak muzykę świetną w swoim stylu, z mnóstwem ciekawych i doskonale wykonanych partii instrumentalnych (brawa dla wszystkich zaproszonych muzyków!), a całość jest wspaniale nagrana, zmiksowana (znów brawa, tym razem dla odpowiedzialnych za to dżentelmenów wymienionych w opisie płyty) i wyprodukowana. Jest to pozycja z pewnością warta uwagi każdego maniaka bębnów (każdy szczegół i niuans gry Dalego jest wyraźnie słyszalny), ale także miłośników gitary, basu czy klawiszy. Teoretycznie nie ma tu mowy o warstwie słownej, a jednak i na to jest miejsce. W książeczce płyty Dali daje słuchaczowi opis podróży, w którą ma go zabrać ta muzyka, jednak bez zakończenia – to każdy słuchający musi dopowiedzieć sobie sam.

Gwoli dziennikarskiej dokładności należy także wspomnieć, iż fundusze na nagranie tego albumu zgromadzono za pośrednictwem jednego z portali crowdfundingowych w kwocie o 30% wyższej niż zakładana. Zuch Dali Mraz!