> > > Paweł Herbasch z Illusion – wywiad dla BeatIt cz.3

Perkusista Illusion Paweł Herbasch w ostatniej części wywiadu udzielownego BeatIt

W tej części naszej rozmowy Paweł Herbasch opowiada nam o tym jak mu się pracuje w studio, w jaki sposób nagrywa zespół Illusion, jak wprowadza się w odpowiedni nastrój przed występem, co sądzi o ćwiczeniach na padzie (czy to jest zaraźliwe?) oraz czy bywa zadowolony z nagranych przez siebie partii bębnów. Nasz gość odpowiada także młodym bębniarkom i bębniarzom na odwieczne pytanie o to, czy ważniejsza jest impreza, czy lepiej pójść poćwiczyć. Sprawdźcie również, które momenty w swojej karierze Paweł Herbasch uznaje za najpiękniejsze i czy potrafi rapować. Miłego oglądania!

BeatIt: Jak się przygotowujesz do sesji?

Paweł Herbasch: To jest tak, że na próbach wszystko jest okej, a później w studio już nie zagram tylu rzeczy, bo jestem spięty. Ciężko mi się pracuje w studio, nie ukrywam.

BeatIt: Jak to robicie? Nagrywasz do pilotów?

P. H.: Nie, nie. Nagrywamy wszyscy, a tylko bębny moje zostają. Jest parę wersji – trzy czy cztery, a potem chłopaki dogrywają.

BeatIt: Masz tremę przed koncertami?

P. H.: Tak, ale mija powiedzmy po czterech kawałkach.

BeatIt: Radzisz sobie z nią jakoś?

P. H.: Wolę przed koncertem posiedzieć w ciszy. Nie lubię tak, że prosto z imprezy wchodzę na scenę i gram. To nie ja.

BeatIt: Ćwiczysz przed koncertem?

P. H.: Powiem szczerze, że kiedyś tego nie robiłem, ale teraz tak. Trzeba się rozgrzać, bo to potem czuć (śmiech).

BeatIt: Czy jest jakaś twoja patria bębnów, o której sobie myślisz: „To jest to” czy zawsze jesteś niezadowolony?

P. H.: Ojejku, pewnie są kawałki, ale które? Dużo jest takich. Niektóre zagrałbym lepiej, już bym się nie spinał tak.

BeatIt: Dużo ćwiczysz?

P. H.: Po tym naszym powrocie, to Ci powiem szczerze – tak z trzy, cztery razy w tygodniu jeździłem na salkę na dwie godziny. Ale teraz od dłuższego czasu w domu na padzie ćwiczę.

BeatIt: Jesteś w stanie wskazać jakiś najlepszy i najgorszy moment w karierze?

P. H.: Ja wiem… Fajny moment to był jak dostałem kontrakt z Zildjianem. Pamiętam, że wtedy kupiłem na raty trzy blachy Sabiana, miałem jeszcze kupę do spłacenia, a te talerze już były popękane i tu nagle z nieba mi spadają blaszki – to było coś pięknego.

BeatIt: A co czułeś po zwycięstwie w konkursie Marlboro?

P. H.: To był dla mnie szok. Nawet jak załapaliśmy się na półfinał, to moim marzeniem było zagrać w „Kwadratowej” (klub w Gdańsku). Później się okazało, że w “Stodole” będziemy grali finał – to już w ogóle była masakra (śmiech).

BeatIt: Masz coś do przekazania młodym, którzy chcieliby grać?

P. H.: Młodzi mają teraz wielkie możliwość jeśli chodzi o naukę. Mnie nikt nie uczył, nic nie wiedziałem. Zaczynałem od samej stopy, później werbel – takie były moje początki. Koledzy gdzieś szli, na jakieś imprezy, a ja siedziałem i ćwiczyłem.