> > > Vinnie Paul we wspomnieniach zespołu Pantera

Po śmierci jednego z najbardziej utalentowanych perkusistów heavy metalowych wszechczasów: Vinniego Paula Abbotta zespół Pantera złożył na swojej stronie internetowej hołd temu muzykowi. Zamieszczamy obszerne fragmenty tego tekstu autorstwa Nicka “Hitchcocka” Bowcotta.

Vinnie Paul według Pantery

zdjęcie: metalinjection.net

“Perkusiści często są niedoceniani ponieważ wokaliści i gitarzyści prowadzący skupiają na sobie całą uwagę. W rzeczywistości często to perkusja i gitara basowa są fundamentem każdego wielkiego zespołu lub utworu. Dlatego rockowi perkusiści tacy jak: John Bonham, Keith Moon, Neil Peart, Bill Ward, Mitch Mitchell, Charlie Watts i Alex Van Halen są okrzyknięci legendami. Nie tylko trzymali tempo i nadawali rytm, oni dosłownie wynosili utwory na nowy poziom artystyczny. Vinnie Abbott był świetnym perkusistą i wysoko postawionym, szanowanym członkiem wspomnianej wyżej elity.

Mój pierwszy kontakt z zespołem Pantera miał miejsce w 1985 roku za czasów Terry’ego Glaze’a na trasie koncertowej zespołu Grim Reaper promującej płytę “Fear No Evil”. Ich występ był nie z tej ziemi. Później, w 1987 roku podczas trasy Hell on Wheels, gdzie wskoczyłem w publikę wpadłem na przerażającego, ale sympatycznego gościa… Nazywał się Philip H.Anselmo, z którym uraczyłem się pokoncertowym, ziołowym papieroskiem. Później spedziłem dużo czasu z Dimebagiem i zespołem. Stało się to również z Dimem i Vinniem, kiedy Pantera się rozpadła i narodził się przeoczony projekt Damageplan. W trakcie trwania całego tego okresu, w którym znałem Vinniego nie rozmawialiśmy za dużo oprócz zwykłego, “Hej, dobrze Cię znów widzieć”.

Nadszedł jeden z najbardziej ponurych dni w historii metalu: Czwartek, 8 Grudnia, 2004…

Przed odlotem na pogrzeb Darrella zadzwoniłem do Vinniego, aby wyrazić mój głęboki smutek i kondolencje. Tak jak się spodziewałem, biorąc pod uwagę łamiące serce okoliczności, nie odebrał telefonu, więc poprostu zapytałem, czy moje najlepsze życzenia mogą zostać przekazane dalej. Szybciej niż wymówiłem swoje imię powiedziano mi: “Vince miał nadzieję, że zadzwonisz: Bardzo chciałby z Tobą porozmawiać.” Była to długa, wzruszająca rozmowa dzięki, której nasza znajomość zamieniła się w przyjaźń.

Od czasu powstania Hellyeah odbył wiele tras koncertowych i wydał pięć uznanych przez krytyków i uwielbianych przez fanów albumów. Obok Vinnie’ego – Chad Gray (wokal) i Tom Maxwell (gitara) od samego początku stanowili rdzeń zespołu. Hellyeah – uzupełniony przez Kyle’a Sandersa (bas) i Christiana Brady’ego (gitara) – pracował nad albumem nr 6 kiedy doszło do tragedii.

Znakomity talent Vinniego jest dobrze znany. Oprócz ponadprzeciętnej obecności na scenie, silnego uderzenia (uderzał naciągi cholernie mocno) i muzykalności był delikatnym, dobrym, szczodrym i zabawnym człowiekiem o sercu wielkości Texasu. Dobroć i hojność Vinniego pomogły wielu ludziom. Był tak skromny tak samo jak troskliwy, uważał pomaganie innym za “słuszne”.

54 lata to mało, o wiele za mało… Jeśli jest jakieś dodatkowe piękno w tej miażdżącej duszę, wywołującej łzy historii, to jest to właśnie to…

Po blisko 14 latach Vinnie i Dime są w końcu razem w lepszym miejscu. Ich ostatnimi słowami na tej planecie były “Van Halen” (ich motto na idealny koncert). Wiem, że są teraz w “Tawernie Boga” (określenie wymyślił Zakk Wylde), obaj wznoszą toasty i wykrzykują “Van Halen“.

Na zakończenie – moje myśli, modlitwy, najlepsze życzenia i złamane serce są z rodziną Vinniego, kolegami z zespołów i przyjaciółmi… a szczególnie z Jerrym “The Eld’n” Abbottem.

Vinnie – dziękuję za muzykę, za niezapomniane wspomnienia i za twojego ducha. Kocham Cię, mój Drogi Przyjacielu… Spoczywaj w pokoju i proszę pozdrów ode mnie Dukebox Damage.”

Źródło: http://pantera.com/

Share