Jak już informowaliśmy, 26 października b.r. zmarł Jack DeJohnette. Dzień później ta smutna wiadomość została oficjalnie ogłoszona na mediach społecznościowych:
“Z wielkim smutkiem informujemy o śmierci Jacka DeJohnette’a. Zmarł spokojnie w szpitalu w Kingston w stanie Nowy Jork. Był otoczony przez żonę, rodzinę i bliskich przyjaciół. Jack był mistrzem jazzu (…). Jego dziedzictwo będzie trwać.“

Poniżej zamieszczamy niektóre z reakcji na to smutne zdarzenie ze strony kolegów z branży i przyjaciół Jacka DeJohnette:
Sabian Cymbals: “Z sercem pełnym wdzięczności żegnamy naszego drogiego przyjaciela i kreatywnego partnera Jacka DeJohnette’a. Składamy kondolencje jego żonie Lydii i rodzinie. Tak wiele nauczyliśmy się od Jacka tworząc z nim instrumenty. Jego gra była czystą poezją – pełna wdzięku i elegancji.”
Sonor Drums: “Dziś musimy pożegnać przyjaciela, prawdziwego giganta jazzu i artystę SONOR od 1972 roku. Jack DeJohnette – perkusista i wizjoner – po dziś dzień wywiera wpływ na pokolenia perkusistów na całym świecie. Swoją grą tworzył światy dźwięków i uczuć. Czy to z Milesem Davisem, Keithem Jarrettem, czy we własnych projektach, Jack łączył moc z głębią, groove z duszą, wirtuozerię z sercem. Jego muzyka pozostaje żywa, inspirująca i niczym nie ograniczona. Dziękujemy, Jack, za wszystko, co nam dałeś. Twój rytm wciąż w nas rezonuje. Nasze myśli są z Tobą Jack, Twoją rodziną, przyjaciółmi i towarzyszami.”
Aquarian Drumheads: “Jack DeJohnette był muzycznym gigantem, legendą i bohaterem, który inspirował i wpływał na wielu perkusistów przez całe swoje życie. Wielu innych perkusyjnych bohaterów i legend nie grałoby tak, jak grają, gdyby nie spuścizna Jacka. Będzie nam go bardzo brakować, ale muzyka, którą nam pozostawił, pomoże nam uleczyć nasz ból i sprawi, że pozostanie żywy w naszych sercach i umysłach. Aquarian składa najszczersze wyrazy współczucia i kondolencje rodzinie DeJohnette.”
Vic Firth: “Z ciężkimi sercami, wszyscy w Vic Firth opłakujemy odejście naszego drogiego przyjaciela i legendarnego artysty, Jacka DeJohnette’a, który opuścił nas 26 października 2025 roku, w wieku 83 lat.
Jack był ikoną jazzu, którego nieograniczona ekspresja i uduchowione rytmy zmieniły świat perkusji. Jego spuścizna rozbrzmiewa w każdym takcie, który zagrał i w niezliczonych istnieniach ludzkich, których dotknął swoją muzyką.
Legendy, które odciskają tak głębokie piętno na perkusji i samej muzyce, są rzadkością. Jack DeJohnette był jeszcze bardziej niezwykły – legenda, której wpływ będzie odbijał się echem przez pokolenia. Urodzony w Chicago w 1942 roku, zaczynał od fortepianu, a następnie dodał perkusję do swojej muzycznej palety, zanim dołączył do innych gigantów, takich jak Bill Evans, Keith Jarrett i Miles Davis. Jego praca nad płytą «Bitches Brew» i z własnymi zespołami, takimi jak Special Edition, wplatała innowacyjność w tradycję, łącząc jego rdzennie amerykańskie, wywodzące się od plemion Seminole i Crow, w rytmy, które przemawiały uniwersalnie.
Muzyka Jacka ucieleśniała bezgraniczną kreatywność, ciche mistrzostwo i swing, który mógł sprawić, że gwiazdy ustawią się w jednej linii. Odpoczywaj spokojnie, Jack. Na zawsze będziemy za Tobą tęsknić.
Rodzina Vic Firth.”
ECM Records (wytwórnia płytowa, z którą Jack DeJohnette’s współpracował od wczesnych lat 70.): “Spoczywaj w pokoju, Jacku DeJohnette. Był dla mnie jednym z kluczowych muzyków, kiedy zacząłem słuchać jazzu. Pamiętam album «Changeless» Keitha Jarretta, na którym grał z Garym Peacockiem. Słuchałem tego albumu niezliczoną ilość razy. I inne: «Inside Out, «Whisper Not», «The Cure» i niewiarygodny «Bye Bye Blackbird». DeJohnette grał również z innymi muzykami jazzowymi. John Surman, Terje Rypdal, Ralph Towner, Charlie Haden i fantastyczne albumy Gateway, które zagrał z Johnem Abercrombie i Davem Hollandem. Miałem szczęście słuchać go na żywo w Stambule z Johnem Surmanem, a także w Londynie z triem Keitha Jarretta. Był mistrzem perkusji. Co za wielka strata dla jazzu. Zawsze będziesz pamiętany, panie DeJohnette.”
Charles Lioyd: “Niespodziewanie, gdzieś w 1965 roku, Jack zadzwonił do mnie… «Chcę z tobą zagrać, stary». Nie słyszałem jeszcze jego gry i powiedziano mi, że jest z «ulicy» i będzie za głośno. W końcu spotkaliśmy się i na początku 1966 roku kwartet z Keithem, Jackiem i Cecilem połączył siły na koncercie w Left Bank Jazz Society w Baltimore – otworzyła się spektakularna galaktyka. Nasze pierwsze nagranie «Dream Weaver» ukazało się w 1966 roku. Jack DeJohnette był naturalnym, intuicyjnym muzykiem i świetnym perkusistą. Każdego dnia w roku wolę ulicę, z której pochodzi. Jack wnosił ulicę i swoją wewnętrzną, bardzo osobistą, celową wizję do każdego dźwięku, który tworzył. Zawsze dla większego dobra Wszechświata. Był Mistrzem. Moje kondolencje dla Lydii i jego rodziny.”
Herbie Hancock: “Po raz pierwszy spotkałem Jacka, gdy miał około 20 lat. Ściągnąłem go jako basistę, nie zdając sobie sprawy, że zwykle był zatrudniany jako perkusista, ale ja już miałem perkusistę.
Z czasem dowiedziałem się, że Jack tak naprawdę chciał być pianistą. Zawsze grał na perkusji z pianistycznym wyczuciem melodii, koloru i harmonii. Jack reagował na wszystko, co grałem, z głębią zrozumienia i wrażliwością, która była całkowicie jego własna. Nigdy nie zapomnę koncertów, które zagraliśmy w Montrealu z Davem Hollandem. Należały one do najbardziej napełniających mnie dumą występów naszego tria. Będę za nim tęsknił każdego dnia, pozostanie w moim sercu jako wspaniały przyjaciel, artysta i człowiek. Mam głęboki podziw dla Jacka i jego żony Lydii. Przesyłam moje najszczersze kondolencje Lydii i rodzinie DeJohnette.”
John Scofield: “Strata Jacka DeJohnette’a to ciężkie przeżycie. Był dla mnie dobrym przyjacielem i mentorem. Nauczyłem się tak wiele o muzyce podczas naszych kilku wspólnych przedsięwzięć. Był najlepszy. Będziemy za nim tęsknić i wszyscy możemy być wdzięczni za nagraną historię muzyki Jacka. Susan i ja przesyłamy nasze kondolencje Lydii, Minyi, Farrah i Benowi. Ostatnie tygodnie były ciężkie. Al Foster, Jim McNeely, Anthony Jackson i teraz Jack. RIP moi przyjaciele.”
Steve Smith: “Jack DeJohnette był i pozostaje jednym z głównych muzycznych wpływów i inspiracji w moim życiu. Był łagodnym człowiekiem, a jednocześnie potworem muzycznym! Ilekroć spędzałem z nim czas, uważnie obserwowałem i słuchałem, próbując rozszyfrować jego unikalną i tajemniczą koncepcję. Wydawał się nie przestrzegać żadnych zasad gry na perkusji, których nauczyłem się dorastając. Miał własne podejście i brzmienie. Przez lata Jack zawsze znajdował czas na rozmowę i odpowiadanie na moje pytania. Zainspirował mnie jak nikt inny i znalazłem się w zaszczytnej sytuacji, aby przeprowadzić z nim wywiad i porozmawiać o naszej karierze i czasie gry na bębnach SONOR. Jakie to szczęście, że zespół Sonor wpadł na pomysł zorganizowania tej specjalnej sesji, która została sfilmowana nieco ponad rok temu, 9 września 2024 roku. Wyjątkowy i przełomowy wkład Jacka będzie trwał, gdy będziemy słuchać jego wielu wspaniałych nagrań.”
Vinnie Colaiuta: “Właśnie straciliśmy kolejnego tytana i bohatera… Wyjątkowy, niezwykle kreatywny i piękny muzyczny głos. Ten człowiek miał ogromny wpływ na nas wszystkich. R.I.P. mistrzu DeJohnette, którego nawet miałem zaszczyt poznać. Zdjęcie z 2013 roku w Departamencie Stanu, Waszyngton, D.C. Z głęboką miłością i szacunkiem”.

Źródło zdjęcia: www.facebook.com/vinniecolaiutaofficial
Peter Erskine: “Jest 19 listopada 1989 r. John Scofield zebrał wspaniały zespół na swój nowy album («Time On My Hands»): Joe Lovano, Charlie Haden i Jack DeJohnette. Właśnie zaczynamy nagrywać, gdy system redukcji szumów Dolby przestaje działać. Wszyscy technicy rzucają się do pracy, a muzycy byli zmuszeni do czekania. Trwało to w nieskończoność. John już miał odesłać zespół do domu na cały dzień, gdy Jack usiadł przy perkusji i zaczął hipnotyzować wszystkich w studiu improwizowaną, ale całkowicie niesamowitą historią jazzowej perkusji. Zabrał nas do początków i z powrotem do teraźniejszości, a my nie możemy tego nagrać, ponieważ konsoleta nie działa, a problem techniczny jest naprawiany. Nigdy nie zapomnę tego pokazu mistrzostwa z jego strony…co więcej, tego pokazu jego MIŁOŚCI do instrumentu, muzyki i muzyków, jego miłości do swojej sztuki i miłości do innych kreatywnych dusz. Zawsze był dla mnie perkusyjnym bohaterem, ale od tego dnia patrzyłem na niego inaczej, jak na człowieka bardziej podobnego do muzycznego sensei: poszukiwacza prawdy i dawcę prawdy. Jakże wszyscy będziemy za nim tęsknić! Kondolencje dla rodziny DeJohnette.”
Michael Shrieve (Santana, Pat Travers, Klaus Schulze, Roger Hodgsin, Freddie Hubbard): “RIP Jack DeJohnette. Opisanie tego, jak bardzo wpłynął na mnie i zainspirował, zajęłoby trochę czasu. Uważałem go za przyjaciela i prawdziwą inspirację. Uświetnił swoją obecnością mój ostatni album «Drums of Compassion» (wraz z niedawno zmarłym Zakirem Hussainem), a jego gra miała bezpośredni wpływ na moją grę na wielu nagraniach Santany, w tym «Caravanserai». Wraz z moimi kolegami perkusistami: Lennym White’em, Mikiem Clarkiem, Davidem Garibaldim i Gregiem Errico, mieliśmy przyjemność przeprowadzić wspaniałą, radosną i pełną humoru rozmowę z Jackiem na naszym kanale Youtube On The Corner with The StickPeople.
Oto link do tego wywiadu: https://www.youtube.com/watch?v=jSjpVJndHk4&t=223s”
Bill Bruford: “Z ogromnym smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci Jacka DeJohnette’a – jednego z największych perkusistów, jacy kiedykolwiek żyli. Jestem sercem z Lydią i jego rodziną.
Po raz pierwszy skrzyżowaliśmy nasze ścieżki w erze kaftanów i koralików w Nowym Jorku około 1972 roku, kiedy gwiazda YES szybko rosła. Zespół fusion Jacka o nazwie Compost był prowadzony przez menadżera Yes, więc Jack dostał wolne miejsce w roli naszego supportu na jakimś dużym koncercie w Nowym Jorku. Niewiele wtedy wiedziałem, jakim potworem się stanie i jaki wpływ będzie miał na muzyków wszelkiej maści.
On i Lydia zaprosili mnie później do swojego domu w Woodstock w stanie Nowy Jork, kiedy pracowałem tam z Davidem Tornem. Spędziliśmy wspaniały wieczór z jedzeniem, pogawędkami i perkusyjnymi sprawami.
«Myślę, że wyzwaniem dla muzyków jest mieć odwagę, by zachować swój własny głos» – powiedział Jack pianiście George’owi Colliganowi (cytat za All About Jazz). «Sądzę, że muzycy muszą być bardziej odważni. To twój głos, wiesz?».
Uwielbiam to. Muzyk już ma głos. Musi tylko uczynić go wyraźniejszym. Głos Jacka był dla mnie i dla wielu innych wyraźny jak dzwon. Dzięki niebiosom mamy jego nagrania, które będziemy cenić przez wiele lat. Żegnaj, Jack.”
Tommy Igoe: “To boli. Podczas mojej 10-letniej kadencji w klubie Birdland dość często widywałem Jacka, który przychodził i sprawdzał zespół przed swoimi setami. Był świetnym facetem i zawsze był dla mnie bardzo miły, mimo że byłem w jego obecności onieśmielony.
Kiedy oglądał zespół, siadał przy barze, a ja widziałem go tam – i zawsze byłem tak podekscytowany, że w ogóle był w tym samym pomieszczeniu. Zawsze musiałem go przedstawiać, a on zawsze mówił: «Przestań to robić człowieku, chcę tylko miło spędzić czas!». Ha. Ale ja nie mogłem się powstrzymać! Przecież to Jack!!!!!! Mam kilka naszych wspólnych zdjęć. Zobaczę, czy uda mi się je odkopać.”
Terri Lyne Carrington: Brak słów…. Nie potrafię wytłumaczyć głębokiej natury tego wszystkiego. Będzie mi Ciebie brakować. Dziękuję Ci….
Nate Smith: “Wiosną 2001 roku, zaledwie kilka miesięcy przed przeprowadzką do Nowego Jorku, moja perkusja i talerze zostały skradzione z samochodu w Wirginii. Kiedy przyjechałem do Nowego Jorku i (ponownie) odnowiłem kontakt z Davem Hollandem (poznałem go w Richmond trzy lata wcześniej), opowiedziałem mu o moich przeżyciach, a on wspaniałomyślnie pożyczył mi swój stary zestaw Gretsch Round Badge. Kiedy powiedziałem mu o moich talerzach, odparł: «Zadzwoń do Jacka!». Byłem zdenerwowany, ale tak zrobiłem.
Poznałem Jacka kilka lat wcześniej, na koncercie w hołdzie Betty Carter. Kiedy do niego zadzwoniłem, rozmawialiśmy przez około godzinę i zagrał mi na kilku różnych talerzach (przez telefon!). Tydzień później wróciłem do domu, gdzie pod moimi drzwiami zostawiono pudełko fabrycznie nowych talerzy, wartych dosłownie tysiące dolarów.
Następnym razem, gdy zobaczyłem Jacka na festiwalu w Europie, podziękowałem mu za jego hojność. «Wisisz mi 15 dolarów za wysyłkę!» – zażartował i odszedł uśmiechnięty. Niech Bóg go błogosławi.”
Antonio Sanchez: “Odejście każdej legendy muzyki jest trudne do przełknięcia, ale to jest szczególnie trudne do przetworzenia.
Śmierć Jacka dotyka w głęboki sposób, ponieważ miałem niesamowite szczęście spędzić osobisty czas z nim i jego życiową partnerką, Lydią, zarówno w Hawanie na Kubie, jak i w ich domu w stanie Nowy Jork. Te doświadczenia zmieniły mnie – jako muzyka i jako człowieka.
Może kiedyś podzielę się tymi historiami. Na razie mogę tylko powiedzieć, że spędzanie czasu z moim muzycznym bohaterem i uświadomienie sobie, że był on również cholernie fajnym gościem, było piękną sprawą.
Nie da się wyrazić słowami tego, co Jack sobą reprezentował jako muzyk, innowator i człowiek. Zawsze był kreatywnym okiem huraganu, bez względu na kontekst. Bez wysiłku otwierał magiczne ścieżki dla niezliczonych muzyków, jednocześnie rzucając im wyzwania i popychając ich do sięgania wyżej.
Pozostawił po sobie krater w naszym muzycznym krajobrazie, który jest po prostu niemożliwy do oszacowania. Po prostu niemożliwe.
I jeszcze muzyka – ta zdumiewająca ilość prawdziwej, ponadczasowej muzyki, którą po sobie pozostawił. To oszałamiające, jak jedna osoba może odcisnąć tak głębokie piętno na naszym świecie.
Jack dosłownie maszerował do własnego rytmu. Nawet wśród legend, większość muzyków ma rozpoznawalne zagrywki lub figury, które definiują ich brzmienie, ale Jack był inny. Był prawie niemożliwy do naśladowania, ponieważ wzorce nie były częścią jego etosu. Zawsze starał się istnieć wyłącznie w danej chwili – zawsze obecny. Można było próbować uchwycić jego aurę, jego energię, jego brzmienie, ale nie było żadnych powtarzających się formuł, których można by się chwycić.
Kiedyś zapytałem go, jak to robił, a on odpowiedział mi, że za każdym razem, gdy siadał do perkusji, podejmował świadomy wysiłek, aby się nie powtarzać. Nawet jeśli oznaczało to, że nie zawsze brzmiał najlepiej.
Zuchwałość i głębia wymagana do życia zgodnie z tą zasadą, co wieczór przez dziesięciolecia, jest czymś, co niewielu może nawet pojąć.
Był tak wyjątkowy, że wystarczyło wypowiedzieć jego imię, a wszyscy od razu wiedzieli, o jakie brzmienie i energię chodzi. To nie jest łatwy wyczyn.
Spoczywaj w pokoju, drogi Maestrísimo Jack. To był zaszczyt znać Cię osobiście – nie tylko jako muzyka, ale także jako człowieka. Na zawsze będziemy za Tobą tęsknić.
Droga Lydio, moje myśli są z Tobą. Zawsze.”
Michael Shrieve (Santana, Pat Travers, Klaus Schulze, Roger Hodgsin, Freddie Hubbard): “RIP Jack DeJohnette. Opisanie tego, jak bardzo wpłynął na mnie i zainspirował, zajęłoby trochę czasu. Uważałem go za przyjaciela i prawdziwą inspirację. Uświetnił swoją obecnością mój ostatni album «Drums of Compassion» (wraz z niedawno zmarłym Zakirem Hussainem), a jego gra miała bezpośredni wpływ na moją grę na wielu nagraniach Santany, w tym «Caravanserai». Wraz z moimi kolegami perkusistami: Lennym White’em, Mikiem Clarkiem, Davidem Garibaldim i Gregiem Errico, mieliśmy przyjemność przeprowadzić wspaniałą, radosną i pełną humoru rozmowę z Jackiem na naszym kanale Youtube On The Corner with The StickPeople.”
Oto ta rozmowa:
Gary Husband: “Zawsze mistrzowski i tak świeży, na przykład z Patem Metheny i Christianem McBride na Monterey Jazz Festival w 2012 roku. Ktoś zauważył, że Jack powiedział, że zawsze starał się grać ze świeżą kreacją i nigdy nie powtarzać. To bardzo inspirujące!”
Todd Sucherman: RIP Jack DeJohnette. Jeden z najoryginalniejszych i najważniejszych głosów w świecie perkusji. Dzięki za Twoją pionierską muzykę.
John DeChristopher (wieloletni menedżer w branży perkusyjnej, twórca i gospodarz podcastu Live From My Drum Room): “Kolejny pionier instrumentu opuścił budynek w wieku 83 lat. Pionier, innowator… To tylko dwa słowa, które opisują niezrównanego Jacka DeJohnette. Nie znałem Jacka, ani nie pracowałem z nim, ale spotkałem go kilka razy na przestrzeni lat, jak to bywa w branży perkusyjnej.
Ostatni raz widziałem go na PASIC 2009 r. i to wydarzenie zapadło mi w pamięć. Usiadł za bębnami i grał przez 50 minut. Tylko on. Nie solo na perkusji. To była muzyka. 2500 osób patrzyło jak zahipnotyzowani. Byłem jednym z nich. Kiedy skończył, cała sala odetchnęła. Niesamowite. Niezapomniane.
W weekend Steve Smith przesłał mi link do nagrania wideo, na którym on i Jack świętują 150. rocznicę marki Sonor, nakręcony w zeszłym miesiącu. Sprawdźcie to… Spoczywaj w mocy, Jack.”
Gergo Borlai: “Właśnie zobaczyłem, że odszedł jeden z największych muzyków w historii. Ktoś, kogo można porównać tylko do niego samego. Jack DeJohnette był nie tylko jednym z najbardziej inspirujących perkusistów w historii. Uwielbiałem jego solowe albumy. Uwielbiałem sposób, w jaki grał na fortepianie, uwielbiałem jego kompozycje i uwielbiałem to, jak w latach 80-tych (po czterdziestce) był tak chętny do odkrywania i nadążania za nowymi trendami. Te solowe płyty uderzały niesamowicie mocno, nieskończenie nowoczesnymi groove’ami bezbłędnego perkusisty jazzowego. A potem uświadomiłem sobie, jak ponadczasowa jest jego twórczość. Ogromna strata.”
Adam Deitch: “Podczas mojej pracy z Johnem Scofieldem polecił mi on, żebym zgłębił styl gry Jacka Dejohnetta, aby wyrwać mnie z «funkowego pudełka», w którym się znajdowałem. Musiałem się otworzyć i uwolnić. Zanurzyłem się w to bardzo mocno i nauczyłem się tak wiele o interakcji, ciemnych brzmieniach talerzy, wymianie fraz z muzykami z zespołu i używaniu dwójek, które nie są całkowicie «do siatki». Cała ta nauka pomogła mi UTRZYMAĆ tę robotę przez 3 lata i nagrać 3 płyty. Dorastałem grając na pianinie prawie tak samo jak na perkusji i dowiedziałem się, że był bardzo dobrym pianistą, grając solowe koncerty fortepianowe do ostatnich dni. Jack grał wszystko. Funk, swing, muzykę latynoską, awangardę, muzykę medytacyjną i prawdopodobnie mnóstwo innych gatunków muzycznych. Nazwanie go «perkusistą jazzowym» to ogromne niedopowiedzenie. Żegnamy prawdziwego mistrza perkusji.️”
Kurt Rosenwinkel: “Spoczywaj w pokoju, jedyny i niepowtarzalny, wielki innowatorze muzyki na perkusji, Jacku DeJohnette. Twoje brzmienie, wyczucie, intuicja i wyobraźnia głęboko wpłynęły na moje muzyczne początki. Dziękuję za muzykę i inspirację. Kondolencje dla rodziny i przyjaciół.”
Joe Lovano: “Przedwczesne odejście Jacka DeJohnette’a pozostawiło mnie w odrętwieniu. Chcę przesłać wyrazy miłości i kondolencje jego żonie Lydii, i wszystkim członkom jego rodziny. Dotknął nas wszystkich swoim natchnionym, błyskotliwym wykonawstwem i kreatywnym geniuszem muzycznym. Przebywanie z nim przez lata uczyniło mnie muzykiem, którym jestem dzisiaj i będzie nadal napędzał moje pomysły w przyszłości. RIP.”
Vernon Reid (Living Colour): “Spoczywaj w mocy. Jack DeJohnette – niesamowity perkusista, pianista i kompozytor, którego wpływ i znaczenie dla jazzu i współczesnej muzyki improwizowanej są nie do przecenienia. Zespół Living Colour składa najszczersze kondolencje jego rodzinie, kolegom muzykom, przyjaciołom i fanom.”
John Patitucci: “Kochamy Cię, Jack. Nasze serca są ciężkie od smutku, ale wypełnione miłością i wdzięcznością dla CIEBIE! Jesteś bohaterem i mentorem dla mnie i wielu innych. Jestem Ci dozgonnie wdzięczny za ostatnie 35 lat, podczas których zachęcałeś mnie, inspirowałeś i uczyłeś. Gra z Tobą była niesamowitym darem. Dziękuję, że przedstawiłeś mi Danilo (Danilo Perez, pianista – przyp. BeatIt) i powiedziałeś, że powinniśmy grać razem. Sachi i ja przesyłamy całą naszą miłość i modlimy się za Lydię i całą twoją rodzinę. Nie ma wystarczających słów, aby wyrazić naszą miłość i wdzięczność.”
Bruce Hornsby: “Jack DeJohnette prowadził życie pełne uczciwości, intensywności, empatii i głębokiego zaangażowania w muzykalność, współpracę i miłość do ludzkości. Odkryłem go jako kluczowego współtwórcę tak wielu płyt podczas mojego wczesnego zanurzenia się w świat jazzu: «Bill Evans At Montreux», «Forest Flower» Charlesa Lloyda, «Bitches Brew» i «Live Evil» Milesa Davisa, jego duet ECM z Keithem Jarrettem, «Gnu High» Kenny’ego Wheelera, płyty McCoya (McCoy Tyner – przyp. BeatIt), Herbiego i Chicka, jego własne płyty solowe, a później płyty z Patem Methenym i wieloletnie trio z Keithem Jarrettem i Garym Peacockiem. Jest całkiem możliwe, że nikt w świecie jazzu nie ma bardziej wszechstronnej i obszernej listy niż Jack. Jakież niesamowite muzyczne życie prowadził!
Począwszy od późnych lat 90-tych, za każdym razem, gdy spotykałem Jacka i basistę Christiana McBride’a, pytali mnie: «Ok stary, kiedy będzie hit?», co oznacza «Kiedy zrobimy coś razem?». Zawsze odpowiadałem: «Kiedy poczuję, że opracowałem kilka pomysłów na to, jak nagrać płytę jazzową, która ma swój własny głos, swój własny, mam nadzieję, oryginalny sposób radzenia sobie z muzycznym trio fortepianowym». Kilka lat później zadzwoniłem do nich i wysłałem im efekty moich prób. Zareagowali, wspólnie podczas telekonferencji, z wielkim entuzjazmem, ale z zastrzeżeniem: «Ale musisz mieć tę muzykę bardziej solidnie pod palcami!». Mieli oczywiście rację, a ja przez następne cztery miesiące zagłębiałem się w ten las, aby się przygotować.
Przyjechali do Williamsburga, a sesje były radosnym wydarzeniem. Album «Camp Meeting» został wydany w 2007 roku, a my zagraliśmy kilka koncertów, aby go promować, w tym Newport Jazz Festival, The Playboy Jazz Festival w Hollywood Bowl w Los Angeles oraz ostatni i najlepszy koncert w City Hall Park w Nowym Jorku.
Wszyscy pozostaliśmy w kontakcie i graliśmy więcej razem w kolejnych latach – Jack na naszym Funhouse Festival, a Christian z naszym zespołem w Town Hall dwa lata temu.
Zawsze będę pielęgnował te doświadczenia. Jack DeJohnette był prawdziwym oryginałem, piękną duszą i inspirującym muzycznym wzorem do naśladowania dla mnie i wielu, wielu innych.
Pewnego dnia siedzieliśmy i rozmawialiśmy o muzyce i muzykach i ktoś powiedział: «Myślę, że ten facet czasami gra bez zaangażowania». Jack odpowiedział: «Nigdy tego nie zrobię. Za każdym razem, gdy gram, gram na poważnie». To mówi wszystko.
John Medeski: “Mocowałem się z tym przez kilka dni. Trudno pojąć, że Jack Dejohnette opuścił naszą planetę. Jeden z największych mistrzów w historii ludzkości. Jack jest częścią języka muzycznego tak wielu artystów.
Możliwość nagrywania i koncertowania z nim to jeden z największych zaszczytów w moim życiu.
Jego niezrównana kreatywność, wolny duch i przenikliwa muzykalność podnosiły na wyższy poziom każdą sytuację, w której grał.
Tak wielka ilość inteligencji, duszy, ciekawości, hojności, groove’u magicznie opakowanych w artyzm i mistrzostwo jest naprawdę oszałamiająca. Dziękujemy, Jack, za rozwalenie naszych umysłów i rozpalenie naszych serc. To zostanie z nami na zawsze!”
Matthew Garrison: “Jack… Mam dzień wolny w środku trasy z Peterem Erskine, Mike’em Mainieri, Johnem Beasley’em i Bobem Sheppardem (niesamowitymi ludźmi) i wreszcie chwilę, by spróbować wyrazić słowami to, co czuję do Jacka.
Nie jestem pewien, czy ludzie zdają sobie sprawę, jak blisko byliśmy. Znałem Jacka i Lydię odkąd miałem zaledwie kilka miesięcy. Pod każdym względem Jack był moim ojcem. Mój tata, Jimmy, zmarł, gdy byłem mały, a Jack wypełnił tę przestrzeń, jak tylko mógł. W późniejszych latach, gdy Jack się starzał, nasze role się odwróciły – zacząłem opiekować się nim i Lydią, pomagając im w życiu w sposób, w jaki kiedyś pomagali mi. Ta zmiana głęboko wpłynęła na życie nas wszystkich.
Spędziliśmy niezliczone godziny pracując, studiując, śmiejąc się, ucząc, podróżując i odkrywając kreatywne ścieżki. Rdzeń tego, kim jestem – jako muzyk, artysta i człowiek – jest głęboko inspirowany przez Jacka. Widzę, słyszę i czuję świat przez pryzmat, który pomógł mi ukształtować. Uwielbiałem jego dziecięcą ciekawość, głód nauki, bezinteresowność i radość ze zrozumienia innych, gdy miał taką możliwość.
Niesamowicie wspierał ShapeShifter Lab i ShapeShifter Plus (organizacje non-profit, wspierające artystów – przyp. BeatIt), pomagając nam zbierać fundusze i utrzymywać naszą misję przy życiu. Zawsze będę wdzięczny Jackowi i Lydii za tę hojność.
W ciągu ostatniego roku nie byliśmy w kontakcie z powodu różnic w opiniach. Mimo to nigdy nie przestałem o nim myśleć, tęskniłem za nim i miałem nadzieję, że znów będziemy mogli uczestniczyć we wzajemnym rozwoju. Wiem, że on czuł to samo.
Do końca życia będę żałował, że nie byłem przy nim w jego ostatnich chwilach.
I przez resztę życia będę pracować, aby uczcić jego pamięć – jego miłość do pokoju, harmonii, ciężkiej pracy i bezgranicznej kreatywności.
Kocham cię, Jack. Na zawsze.”
Bartek Nazaruk (Zakopower, Dagadana): “3 najczęściej oglądane koncerty kiedy byłem na studiach: 1. Keith Jarrett Standards Trio; 2. Metheny, Holland, Hancock, DeJohnette (koncert z 1990 z Mellon Jazz Festival); 3. Tribute to John Coltrane (koncert z Tokio z 1987). Co je łączyło? Za bębnami siedział tam Jack DeJohnette. Muzyk totalny, wielka inspiracja i historia jazzu w jednej osobie. Smutny to dzień.”
FB: https://www.facebook.com/jackdejohnette
Instagram: https://www.instagram.com/jackdejohnette_
X: https://www.instagram.com/jackdejohnette_







