W ostatnią niedzielę, 19 października 2025 r., odbyła się piąta edycja imprezy Silesia Drum Festival (dawniej Śląski Festiwal Perkusyjny), zorganizowanej, tak jak w ubiegłych latach, przez Silesia Drum (dawniej Śląskie Centrum Perkusyjne) w Chorzowskim Centrum Kultury. W tym roku maniaków bębnów przyciągnęli następujący perkusiści: Mark Guiliana, Thomas Lang, Sebastian Lanser, Riccardo Merlini oraz Oskar Podolski. Całość poprowadził Kuba Kurzela.

Mark Guiliana

postawił na malowanie dźwiękiem, wykonując kilka kompozycji ze swojej autorskiej płyty, zatytułowanej “Mark“, na której zagrał na wszystkich instrumentach. Grał nie tylko figury rytmiczne, ale także motywy melodyczne, do wykonania których wykorzystywał obręcze bębnów, czy werbel bez sprężyn. W drugim utworze wykorzystał mały zestaw ustawiony po boku podestu: centrala, werbel, floor tom, mikro hi hat oraz dwa splashe położone na floor tomie i werblu. Wystarczyło, aby zaczarować wszystkich obecnych. W kolejnym numerze postawił na perkusjonalia: splashe na werblu i taborecie, różnego rodzaju dzwonki na sznurkach, szum talerzy. Dopiero przed ostatnim utworem przemówił do niemal zahipnotyzowanej publiczności, rozdając słuchaczom wspomniane wcześniej dzwonki na sznurkach (miał tego kilkadziesiąt sztuk) z prośbą o akompaniament. Pokazał, że można przykuć uwagę publiczności i zaczarować muzykalnością bez podpierania się gospel chopsami czy innymi popisami zręcznościowymi. Długaśna kolejka chętnych do uzyskania autografu lub zrobienia sobie wspólnego zdjęcia po tym występie (Mark spieszył się na samolot i nie mógł zaczekać do wieczornej sesji autografów) świadczy o tym, że nie byliśmy odosobnieni w takiej opinii.
Oskar Podolski

od razu zaczął od zagajenia do zgromadzonych. Trzeba zresztą zaznaczyć, że miał świetny kontakt werbalny z widzami i słuchaczami i poprowadził to spotkanie tak, jak prowadzi swoje lekcje wideo, które można znaleźć w internecie (polecamy!), tzn. lekko, na luzie, z nienachalnym humorem. Najpierw zaprezentował brzmienie swojego Gretscha na sucho, pokazując pełen zakres dynamiczny – od pianissimo do ciosu zza ucha, przy którym fortissimo to dziecinna igraszka. Następnie wykonał kilka klasycznych numerów Agnieszki Chylińskiej i zespołu O.N.A. (“Drzwi“, “Znalazłam“, “Niekochana“) do podkładów koncertowych. Zaprezentował w nich świetne brzmienie, piękny groove i szacunek dla oryginałów, jednak bez niewolniczego podejścia do partii Zbigniewa Kraszewskiego. Na koniec jedyny reprezentant naszego kraju tego dnia zaprezentował zaimprowizowaną solówkę, która nie mogła się nie podobać, i została nagrodzona rzęsistymi brawami.
Choć Sebastian Lanser

jest najbardziej znany publiczności metalowej z gry w takich zespołach jak Necrophagist czy Obscura, to podczas swojego występu na scenie Chorzowskiego Ośrodka Kultury postanowił pokazać się od innej strony. Grając do podkładów w stylu fusion pokazał umiejętność grania w najróżniejszych nieparzystych metrach, okraszoną wieloma interesującymi przejściami. Solo było urozmaicone – zawierało nie tylko zmiany metrum i kaskady przejść, ale też goove’y – również wykonywane techniką open-handed. Sebastian to doświadczony bębniarz studyjny i koncertowy, co było widać i słychać.
W przerwie można było zwiedzić wystawę sprzętu perkusyjnego, który można było wypróbować. Wystawili się: Meinl, Tama, Zildjian, Pearl, Istanbul Agop, Gretsch, Paiste, Vic Firth, Evans, Promark, Dixon, Sabian, Rogers, Camtronome, Shure, Caban Drummer Fest, a także gospodarze z Silesia Drum, którzy mieli swój sklepik z gadżetami. Nie możemy nie wspomnieć o stoisku reklamującym nasz nowiutki projekt – internetową platformę edukacyjną dla perkusistów edu.beatit.tv, na której można znaleźć pliki wideo z lekcjami prowadzonymi przez takich perkusistów jak: Tomasz Łosowski, Mariusz Mocarski, Przemek „Benbeneq” Kuczyński, Tomasz Nawrocki, Paweł „Pawcio” Świderski, Jeremiasz Baum, Radek Jaszczyszak, oraz współzałożyciel naszego portalu – Maciej Głuchowski. Naturalnie w planach więcej materiałów i więcej prowadzących.
Riccardo Merlini

to już prawdziwa gwiazda w świecie bębnów. Dało się odczuć, że jest jedną z głównych atrakcji imprezy oraz że publiczność czekała na spotkanie z nim. Zaczął od hitu “Freestyler” Bomfunk MC’s sprzed 26 lat i była to jazda na najwyższych obrotach – pojawiły się elementy jungle, break beaty, a nawet blasty. Kolejny podkład był czysto metalowy, więc wystrzeliło jeszcze więcej blastów granych z obu stron (oburęczność włoskiego mistrza jest doskonale znana) oraz wybuchowych przejść po całym zestawie, nie zabrakło także precyzyjnej gry na dwie stopy. W improwizowanej części występu artysta dorzucił świetny moment gry open-handed i kolejny doskonały popis gry nogami. Na osobną wzmiankę zasługuje świetna prezentacja techniki rąk, jaką Riccardo przeprowadził w odpowiedzi na pytanie o to, jak doszedł do takiego tempa gry. W jasny i spójny sposób opisał i pokazał, na czym to polega, bez owijania w bawełnę po to, aby zazdrośnie “strzec” swojej “tajemnicy”. Przecież i tak każdy musi, nomen omen, odbębnić swoje przysłowiowe 10 tys. godzin 😉
Thomas Lang

to już instytucja wśród perkusistów pracujących na własny rachunek, bez przydziału zespołowego. Jego pokaz był prawdziwym gejzerem energii (a gość dobija do 60-tki) – pomysłowe rytmy stanowiące kompozycje same w sobie, oburęczność i obunożność (naliczyliśmy sześć pedałów, na których jego nogi “tańczyły” bez chwili odpoczynku) w służbie polirytmii, kreatywne wykorzystanie rata tomów (rodzaj drewnianych octobanów od DW), a do tego groove i cios. Swoje solo austriacki mistrz zaczął od, będących jednym z jego znaków rozpoznawczych, Stix Trix (sztuczek z pałeczkami w stylu Buddy Richa) – najpierw na hi-hacie, potem na pozostałych blachach oraz obręczach bębnów, następnie w ruch poszły talerze uruchamiane pedałami (przy tej okazji świetny rytm w stylu Latino grany nogami na cztery pedały po lewej i dwa po prawej stronie). Owacja na stojąco pokazała dobitnie, kto był gwiazdą wieczoru. Ostatni utwór zawierał znacznie prostszą partię bębnów, co dało więcej miejsca na fajny groove i stanowiło doskonałe odświeżenie na ostatniej prostej. Doskonale skonstruowany występ od strony dramaturgicznej w połączeniu z bezbłędnym wykonawstwem.
Jak podczas poprzednich edycji, ekipa Silesia Drum pod wodzą Wojtka Węglarczyka oraz zespół ChCK wywiązały się z organizacji całej imprezy wręcz wzorowo. Zestawy perkusyjne na obrotowej scenie wjeżdżały przed publiczność jak po maśle, a nagłośnienie było bez zarzutu. Gwiazdy festiwalu znów nie mogły się nachwalić organizatorów, raz po raz porównując chorzowską imprezę do przeróżnych tego typu wydarzeń organizowanych na całym świecie, i to wyłącznie na plus. Kolejny raz odnotowano także sukces frekwencyjny, ponieważ bilety zostały wyprzedane.
Kto nie odwiedził jeszcze Chorzowskiego Centrum Kultury podczas Silesia Drum Festival w tym roku lub poprzednich latach, powinien to zrobić przy następnej okazji. Impreza ta jest już stałym i istotnym punktem na mapie wydarzeń perkusyjnych w Europie. My wybierzemy się bez marudzenia!








