> > > Drum Fest 2017: Wywiad z Georgem Kolliasem

Międzynarodowy festiwal perkusyjny Drum Fest to wyjątkowe wydarzenie w muzycznym kalendarzu wielu miłośników bębnów i dobrej, często nietypowej muzyki. W tym roku odbywa się jego XXVI edycja. Jak zwykle od końca września do końca października w ramach festiwalu odbywają się liczne koncerty, warsztaty, pokazy i recitale, które są silnie związane z tematyką perkusyjną. W tym roku w Szkole Muzycznej I i II st. w Opolu w dniach 6-8 października miał miejsce niezwykle intensywny weekend, podczas którego działo się naprawdę wiele. Koncerty, konkurs Young Drum Hero (nasza relacja TUTAJ) i warsztaty niezwykłych perkusistów- to wszystko czekało na uczestników festiwalu. Zgromadzonym w budynku szkoły zaprezentowali się m.in. świetny muzyk sesyjny i edukator Russ Miller, nasz metalowy “internacjonał” Dariusz “Daray” Brzozowski, “właściciel” jednego z najbardziej charakterystycznych groove’ów Maciej Gołyźniak, czy dwaj świetni bębniarze i endorserzy marki Roland Mariusz Mocarski oraz Michael Schack. Swoją wiedzą i umiejętnościami dzielił się także legendarny mistrz ekstremalnego grania, George Kollias. Zamieniliśmy z nim kilka słów, a efekt finalny znajdziecie w zamieszczonym tu wywiadzie.

George Kollias Pearl

George Kollias w rozmowie z BeatIt

“Jestem pod wrażeniem uczestników konkursu Young Drum Hero. To było inspirujące. Naprawdę inspirujące. Nie mówię tego tylko po to, żeby dobrze mówić o konkursie. Ci młodzi bębniarze wyszli na scenę I dali czadu na 100 procent możliwości. Wiem, że się denerwowali. Wiem, że nie mogli zagrać na swoich bębnach. To duża sprawa I czapki z głów dla wszystkich, którzy się tu pojawili. Jest oczywiście normalne, że niektórzy z nich wywarli na mnie większe wrażenie. Ten dziesięciolatek [Mikołaj Siciak] był niesamowity! Mam nadzieję z nim porozmawiać i jakoś go zmotywować i zainspirować. Myślę, że za parę lat będziecie tu mieli wspaniałego bębniarza. Inni też byli świetni. Dwie damy, na przykład [Dagmara Karandys, Natalia Krząkała]. Paru innych chłopaków. Podobało mi się, że niektórzy z nich zagrali w różnych stylach, np. coś popowego, a potem jazzowego.

Dobrze się bawiłem podczas wczorajszej kliniki. Dała mi dużo radości. Czasami, wychodzisz i po prostu wykonujesz swoją robotę, a to zawsze powinno dawać radość. Prawie zawsze tak jest, ale wczoraj było trochę dodatkowej radochy, bo było ciepłe przyjęcie i miałem dobry dzień. Tak się nakręciłem tymi wszystkimi młodymi bębniarzami przez cały dzień, że już nie mogłem się doczekać, żeby samemu zagrać. Niestety nie miałem tyle czasu na rozstawienie swojego sprzętu, ile zwykle, więc pojawiły się drobne trudności, ale zabawa była przednia.

Uczestnikom moich klinik chcę pokazać, że w tym, co robię nie chodzi wyłącznie o szybkość. To szybka i agresywna muzyka, ale jest w niej sporo groove’u i świetnej gry na bębnach. To muzyka napędza bębniarza. Nazywamy to ekstremalnym metalem, ale dla mnie to jest bardziej ekstremalne bębnienie. To rodzaj muzyki, którego każdy bębniarz powinien spróbować. Staram się też wszystkich zmotywować do tego, aby zgłębiali różne style muzyczne. Metalowi bębniarze grają trochę jazzu, funku itd. Podobnie perkusiści funkowi i jazzowi grają trochę metalu. Najczęściej jednak widać ten pierwszy wariant. Wielu metalowych bębniarzy stara się wejść winne style, rzadziej odwrotnie. Chcę przełamać tę barierę i popchnąć ludzi w stronę muzyki. Wiele razy już mówiłem o tym, że szybkość zawsze jest modna. Niektórzy bębniarze mówią: „Wolę grać groove’y i nie kręci mnie szybkość”, ale gdy ich pytam o ulubionych perkusistów, to wymieniają bardzo szybko grających.

Dla mnie Buddy Rich robił to, co dziś robią bębniarze z kręgu ekstremalnego metalu. Jego gra myła bardzo intensywna, bardzo szybka i agresywna. Było w niej naturalnie trochę mniej dynamicznych momentów, ale w jego muzyce było dużo agresywności i intensywności. U Tony’ego Williamsa również. I innych wielkich. Gra na bębnach to jedno. Staram się zmotywować ludzi i siebie do wykonywania różnych rodzajów muzyki, do stawania się coraz lepszym perkusistą, ale też trzeba mieć z tego frajdę. Granie w różnych stylach to i tak kupa radochy.

Daray i ja gramy w dwóch znaczących, ekstremalnie metalowych kapelach [Dimmu Borgir, Nile], z którymi jeździmy po całym świecie. To dzięki temu jesteśmy dobrze znani, ale podczas klinik nie mówimy tylko o tym stylu. Ja staram się te inne style przemycać dość łagodnie. Właśnie po to są moje kliniki. Prowadzę je, bo kocham perkusję, nigdy nie mam jej dosyć i staram się pokazać, że nie chodzi tylko o styl karabinu maszynowego. Czasami tak musi być, ale pełny obraz polega na tym, że wykonuję tę agresywną i szybką formę sztuki perkusyjnej jednocześnie robiąc też inne rzeczy.

Często dostaje się nam za triggery, mówią, że chodzi tylko o szybkość. Szczerze mówiąc, to sami się o to prosimy, ponieważ widzę wiele dzieciaków na YouTube, które się jarają szybkościami typu 250 czy 300 b.p.m. Tylko to zostaje im w głowach. Gdy staram się wyjaśnić im, że nie chodzi tylko o to, to nie mówię, że mają wcale nie grać szybko. Przecież robię właśnie to od wczesnej młodości. Chodzi o to, żeby nie utknąć wyłącznie na tym aspekcie. To jest muzyka, w muzyce gra się szybko jeśli ona tego wymaga. To nie są zawody. Mówiliśmy to już tyle razy. Chociaż jestem zwolennikiem szybkiej gry, to staram się propagować większą elastyczność jeśli chodzi o inne style muzyczne.

Podczas kliniki zagrałem na zestawie Pearl Reference Pure. Mam w domu dokładnie taki sam. Obecnie używam go również w roli zestawu fusion, nie tylko jako monster kit. Pearl przysłało mi dodatkową centralkę 20”x18”, do tego mam tomy 10”, 12”, 14” i 16”. Werbel to Pearl Masters Premium Legend. Dla mnie Pearl Reference Pure to jeden z najwspanialszych zestawów perkusyjnych w historii i jeden z najbardziej udanych pomysłów na bębny. Podoba mi się też zwykły Reference, ale Reference Pur jest troszkę bardziej otwarty i ma więcej duszy. W zależności od naciągów i strojenia można go użyć w dowolnym stylu muzycznym. Mój zestaw Pearl Masterworks, który stoi u mnie w studio, ma bardzo grube korpusy i nadaje się do metalu. Sam go zaprojektowałem właśnie z myślą o takim przeznaczeniu. A Reference Pure to czysta radocha. Powinni go nazwać Pearl Reference Pure Fun. Uwielbiam te bębny! Mam je w tym samym, naturalnym wykończeniu. No i mam też czarny zestaw. Co za niespodzianka!

Również jeśli chodzi o werble, to gram tylko na Pearlu, poważnie. Nie mam niczego innej marki. Mój Pearl Masterworks to wspaniały werbel do metalu. Brzmi trochę dziwnie i nie wydaje się najlepszy podczas gry, ale na nagraniach brzmi niesamowicie. Praktycznie wszystkie rzeczy metalowe nagrywam na tym werblu. Z kolei werbel Reference Pure nadaje się do każdego stylu, a Masters Premium Legend ma cienki korpus i bardziej otwarte brzmienie. Jest dobry do jazzu lub funku. Do rocka używam werbla Reference z 20-warstwowej sklejki. Mam kilka werbli, ale nie jestem kolekcjonerem. Mam ich 7 czy 8 i używam ich na różnych nagraniach, bo nagrywam dużo sesji dla innych kapel. Fajną rzeczą przed sesją jest wybór gratów. Zwłaszcza teraz, gdy mam nowe studio. Mam więcej miejsca i mogę korzystać z różnych zestawów i konfiguracji. Z werblami często jest tak: „Wezmę tego! Nie, wezmę tego! Trochę go wytłumię, a ten będzie bardziej otwarty!”. Tak, mam kilka werbli, które są mi potrzebne do nagrań.

Z naciągami jest u mnie różnie. Obecnie na zestawie Reference Pure mam powlekane Evansy G1. Są trochę bardziej śpiewne. Gdy uczę na tym zestawie, to zakładam powlekane G2. Jest ten sam klimat, a wytrzymują o wiele dłużej. Na moim głównym zestawie gram na przezroczystych Evansach G2. Są świetne do rocka i metalu. Evans HD Dry na werblach, więc jest większa kontrola nad brzmieniem. Evans EQ2 na centralce. Jest to naciąg dwuwarstwowy, ale jednocześnie trochę bardziej otwarty. Uwielbiam otwarte brzmienie na centrali, nie przepadam za stłumioną centralką. To właściwie tyle. Czasem, zależnie od sesji, testuję inne modele. Ostatnio dostałem Evansy UV1 – nowe naciągi. Mają być niezniszczalne. Raz widziałem je używane przez 5 lub 6 miesięcy i wyglądały jak zupełnie nowe. Wiesz, nawet mnie trudno w to uwierzyć…

Pałki to Vic Firth. Używam pałek tej marki od samego początku, od zawsze. Oficjalnie jestem z nimi od 13 lat. Kiedyś grałem na modelu 5A, potem na 55A, ponieważ jest trochę cięższy, ale wciąż pozwala na bardzo szybką grę. Pięć lat temu zostałem uhonorowany możliwością posiadania pałki z własną sygnaturą. Jest oparta na 55A, tylko ma główkę typu barrel. Gram na bardzo ciężkich blachach, więc potrzebuję czegoś, co wytrzyma dłużej niż główka teardrop, która jest na pałkach 55A. Moja pałka jest także grubsza na zwężeniu, co daje trochę więcej masy z przodu. Jest świetna do właściwie każdego stylu, jest pod tym względem bardzo elastyczna. Nie jest tak, że jest super ciężka i przez to nadaje się wyłącznie do grania metalu, a do innych rzeczy muszę szukać czegoś innego. Lubię podczas gry mieć w dłoniach tę samą masę i ciężar. Nie lubię zmieniać rozmiarów. Wiele osób myśli, że moja sygnatura nadaje się tylko do metalu, ale tak nie jest. Każdy może wypróbować moje pałki i będą się podobały.

Blachy to oczywiście Sabian, również od bardzo dawna. Podczas wczorajszej kliniki, musiałem skorzystać z zamienników ponieważ jest naprawdę trudno za każdym razem taszczyć ze sobą własne blachy. Głównie używam serii HHX i AAX. Te są moje ulubione. Jednak, zależnie od zlecenia, zestawu i konfiguracji może być różnie. Ostatnio przerzuciłem się z ride’a AAX na Leoparda. Mam parkę – 22” i 20”. Są dopasowane pod względem wysokości dźwięku. Niesamowite blachy do tego, co robię. W studio mam ten sam model, ale te mają więcej harmonicznych, więc przydają się podczas sesji, gdy zespół potrzebuje bardziej otwartego ride’a z dłuższym wybrzmieniem. Używam też serii Sabian Dave Weckl Legacy. Do małego zestawu mam ride’a i hi hat Artisan, crashe Legacy. Staram się korzystać właściwie ze wszystkiego. Od ostatnich dwóch lat używam sporo stacków. Niedawno dostałem nowego Sabiana XSR w rozmiarach 16”/13”. Co za blacha! Wypadłem z butów! Miałem też zaszczyt wystąpić w filmie z okazji premiery tego talerza. Uwielbiam go. Mam też stacki 12” i 10”. Używam połączenia Aero Splasha 8” i chinki z serii HH. Cokolwiek pasuje do danej sytuacji muzycznej.

Rzeczywiście perkusiści spoza USA nie odnoszą sukcesów na tamtejszym rynku grając jazz, blues lub funk. Tymczasem w przypadku muzyki ekstremalnej jest raczej odwrotnie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Gram w amerykańskiej kapeli i chłopaki mogliby spokojnie wziąć sobie Amerykanina, a jednak jesteśmy razem już od 13 lat. Nie wiem. Może Europejczycy byli troszkę bardziej głodni sukcesu około 2000 r., kiedy ta scena wybuchła. Słyszało się wtedy bębniarzy, którzy dochodzili do temp rzędu 250 b.p.m. Temu trzeba wiele poświęcić. Trzeba kochać bębny i spędzić nad tym dużo czasu. To nie jest łatwe, mówię ci. Każdego dnia, gdy gram, muszę znosić ból. A trzeba jeszcze pilnować, żeby był groove i włożyć w to trochę serca i duszy. Ludzie zauważają tylko ciężar, który musi być, ale jest też element muzyczny. Gdybyś tylko wiedział, o czym myślę podczas gry: brzmienie, oczywiście pilnowanie tempa, no i żeby wszystko było zagrane możliwie najczyściej. W przypadku zespołu Nile dochodzi jeszcze sporo zwariowanych metrum. Cały czas na 11 lub 7. Potrafię grać na 11 czy 21. Daję radę. Ale przy tych tempach trzeba myśleć bardzo szybko i nie jest tak łatwo stworzyć groove. To dla tego gramy razem. Uwielbiam wyzwania.

Właśnie piszemy nowy album Nile. Mamy cztery kawałki i sporo pomysłów. Trochę wszystkich wstrzymywałem, bo budowałem nowe studio i trwało to trzy miesiące. Gdy wrócę do domu chłopaki oczekują, że przygotuję jakieś demówki. Mam trochę pomysłów, ale jeszcze nic nie nagrałem z myślą o przedprodukcji. Na tym teraz się skupiam. Jeśli chodzi o płytę solową, to mam trochę pomysłów, ale nie skupiam się na tym. Chcę włożyć cały wysiłek w nową płytę Nile. Będziemy chcieli poważnie podnieść poprzeczkę. To będzie spore wyzwanie i chcę się na tym skoncentrować na 110 %. Mam też wiele klinik. Teraz jadę do domu na dwa dni, a potem wracam do Europy: Bruksela, Holandia, Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry. W grudniu będzie spokojniej. Zrobię sobie wolne przez miesiąc i skoncentruję się na moim zespole. W lutym wrócę do prowadzenia klinik perkusyjnych. Uwielbiam być w tych wszystkich miejscach.”

http://www.drumfest.pl/

https://georgekollias.com

Share