> > > Robert Rasz wywiad dla BeatIt, cz. 5

Robert Rasz to perkusista o coraz większej renomie na polskim rynku muzyki niezależnej i młodego jazzu. Ten absolwent warszawskiej szkoły przy ul. Bednarskiej (był tam uczniem m.in. Czesława Bartkowskiego), a także Akademii Muzycznej w Katowicach, stał się podporą zespołów Meli Koteluk, Gaby Kulki czy Rykardy Parasol. Rok temu wybraliśmy się do poznańskiego klubu Blue Note na występ Roberta z Marcin Łosik Trio. Widzowie BeatIt mieli już możliwość obejrzeć fragmenty tego występu. Wówczas nie wystarczyło czasu na to, aby spokojnie usiąść i przeprowadzić z nim dłuższy wywiad. Jednak, co się odwlecze, to nie uciecze.

Jakiś czas potem spotkaliśmy się z Robertem przy okazji koncertu z Gabą Kulką w Centrum Kultury Zamek – również w Poznaniu. Mieliśmy wtedy mnóstwo czasu, aby dłużej porozmawiać o tym, co na świecie najważniejsze, czyli o bębnach. W pierwszym odcinku tego spotkania poruszamy takie tematy jak: .

Robert Rasz www.beatit.tv

Robert Rasz specjalnie dla www.beatit.tv, cz. 5

BeatIt: Czyli nie widzisz sceny, w której ta muzyka się pojawi? Nie znasz fabuły?

Robert Rasz: Nie. Masz tylko formę utworu i zagraj. Udaje mi się z takimi freakami pracować i ponagrywałem sporo takiej muzyki. To była taka szkoła… Pracujesz jak lokomotywa, pot leci, nagrywasz osiemdziesiątą ścieżkę, albo dziewięćdziesiątą siódmą i słyszysz: “A tu zagraj jeszcze tak z werwą, a na końcu, żeby było cztery i.” Trzeba zebrać wszystkie te myśli, zagrać to, co sobie zanotowałeś w nutach pianisty, zareagować na zespół i sugestie, czuwać nad artykulacją i tym, żeby było równo z klikiem, bo to jednak jest muzyka do montowania. To jest niesamowite doświadczenie.

B: Zdarzają Ci się sesje w standardowy sposób popowe, tzn. do klika, nagrywanie segmentami, cięcie, przekładanie, kopiowanie?

R. R.: Nie zdarzyło mi się. Może z kilkoma utworami zrobili tak po fakcie.

B: Jakie jest Twoje postrzeganie tej współczesnej cyfrowej technologii studyjnej? Większość uważa, że to cięcie i gięcie odbiera feeling muzyce.

R. R.: Wolę jak napięcie i artykulacja się buduje. Byłem świadkiem cięć moich talerzy i dialog był taki:: “Tak nie może być. Nie słyszysz, że tu został łańcuszek, tu jest blacha ucięta, a tu wchodzi inny talerz?”. “Rzeczywiście! Jak ty to wysłyszałeś?”. “To moje talerze”. “Czyli tak nie może być?”. “Nie! Ja się z tym nie zgadzam”.  Może inaczej jest na bębnach elektronicznych, bez dynamiki – proszę bardzo, tnijcie! Jestem zwolennikiem tego, żeby muzyka szła. Perkusista ma trudną rolę.

B: Pro Tools to jest narzędzie i wszystko zależy od tego, czy je mądrze, czy niemądrze wykorzystamy. Jednak pewien zachodni perkusista powiedział mi kiedyś, że “I Will Survive” Glorii Gaynor nie zabrzmiałoby dzisiaj tak samo, ponieważ po ośmiu taktach producent przerwałby Steve’owi Gaddowi i zaczęłoby się przeklejanie.

R. R.: Steve Gadd… Pisałem o nim pracę. Troszkę się z nim utożsamiam, jeśli chodzi o wachlarz jego muzykowania. Prześledziłem jego dyskografię i mamy jakieś takie wspólne planety. On też jest zwolennikiem grania na żywo i nagrywania bębnów na żywo. Myślę, że i Phil Collins i wielu innych starych “gadów” jest tego samego zdania. To są wielcy perkusiści i słychać, że gdy dzisiaj nagrywają, to ta muzyka idzie do przodu. To jest dynamiczne, dobre granie. W dzisiejszym popie używane są kompresory i obcinane takie pasma, że to brzmi, jakbyś włączył suszarkę do włosów, albo pralkę. Wróciłem ostatnio do słuchania winyli i do tego piję. Muzycy sobie na wzajem puszczają pliki mp3, a one są jałowe. My muzycy Powinniśmy słuchać muzyki na porządnych nośnikach. Rozumiem, że to jest praktyczne, ale trzeba znaleźć “raz” i wiedzieć, po co robimy muzykę.

Bębniarki i Bębniarze! Przed Wami Robert Rasz w piątej odsłonie ekskluzywnego wywiadu udzielonego specjalnie dla widzów BeatIt! Zapraszamy!

Share