> > > Maciej Gołyźniak wywiad cz. 4

Maciej Gołyźniak w specjalnym wywiadzie dla BeatIt – cz. 4

W tej części naszej rozmowy Maciej Gołyźniak porusza (oczywiście wywołany przez nas do tablicy) ogólniejsze, by nie powiedzieć: filozoficzne, tematy związane z wykonywaniem zawodu perkusisty. Jeśli ciekawi Was jakie cechy charakteru przydają się perkusiście “w robocie”, jak to jest, że niejeden zdolny muzyk siedzi w domu nie mając z kim stworzyć składu, czy występuje w przyrodzie takie zjawisko, jak nieśmierdząca sala prób, jak dużo czasu nasz gość poświęca na ćwiczenia, jak przygotowuje się do występu lub sesji nagraniowej, w jaki sposób radzi sobie z tremą, a także czy gra po spożyciu, to trafiliście pod właściwy adres. Oto Maciek Gołyźniak oraz jego doświadczenia i przemyślenia. Życzymy miłego oglądania!

BeatIt: Muzyk zajęty to nie tylko muzyk, który potrafi grać, ale też muzyk, który ma pewne cechy charakteru. Jakie twoim zdaniem cechy dobrze jest, kiedy muzyk posiada?

Maciej Gołyźniak: Kultura osobista, ogłada, higiena i żeby w miarę możliwości pić po pracy (śmiech). Wiesz co, nie wiem czy jestem najlepszym wzorem ponieważ ja mam gdzieś swoją krnąbrność. To jest zderzenie egoistów, to co robimy. Poświęcenie „karier prawniczych” na rzecz muzyki – tego nie robią normalni ludzie. Ja nie mam formalnego wykształcenia i w związku z tym nie czeka mnie taka przyszłość, natomiast nie wydaje mi się, żebym był jakoś specjalnie pokorny. Staram się być częścią zespołu, być na czas, wykonywać zalecenia producenta. Trzeba się szanować. Może być ferment twórczy, ale tylko wtedy kiedy coś się z tego urodzi. Mnóstwo znakomicie grających ludzi siedzi w domu z tego powodu, że się ich porostu nie lubi z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu. Myślę, że zestaw cech charakteru jest ważniejszy niż to jak się gra, bo świetnie grających jest mnóstwo. Ja mam tego cały czas świadomość. Wyjazdy zagraniczne spowodowały, mam nadzieję, u mnie taki wzrost pokory.

BeatIt: Ile ćwiczysz dzisiaj? Masz na to czas?

M. G.: Tak, bo postawiłem wszystko na jedną kartę. Na pewno za mało. Realizuje jakieś swoje postanowienia. Wracam cyklicznie do rzeczy, które kiedyś już wydawały się zrobione, ale tak naprawdę nie są zrobione nigdy. Staram się grać regularnie. Mam to szczęście, że z zespołem mam salę prób, gdzie mogę o każdej porze dnia i nocy się zalogować jeśli jest taka potrzeba.

BeatIt: Przed koncertem masz jakiś specjalny sposób na rozgrzanie się?

M. G.: Takie „Stick Controlowe” sytuacje – paradiddle, dwójki, jedynki. Proste przebiegi, ale skuteczne.

BeatIt: Miewasz tremę przed koncertami?

M. G.: Zdecydowanie.

BeatIt: Jak sobie z nią radzisz?

M. G.: Głęboko oddycham. Mówię sobie: „Cholera, przecież nie jesteś tu przypadkiem” (śmiech).

BeatIt: Czyli rozumiem, że drineczka to po?

M. G.: Nie, absolutnie nie piję przed graniem. Nigdy mi się to nie zdarzyło.

BeatIt: Nigdy?

M. G.: Była taka jedna sytuacja w długim oczekiwaniu z powodu kiepskiej organizacji. Zamiast wyjść na scenę o 21 wyszliśmy o godzinie 23. Przesympatyczna, anglojęzyczna wokalistka namówiła mnie na jednego Jacka Danielsa. Potem myślałem, że cały koncert jestem ćwiartkę za wszystkimi. Okazało się, że zgadzało tak jak miało się zgadzać, natomiast twoja głowa jest w innym świecie, więc nie polecam. Wiem, że są ludzie, którzy potrafią świetnie grać po piwku, dwóch czy czterech, ale ja do nich nie należę.

BeatIt: Masz jakiś sposób na przygotowanie się do sesji?

M. G.: Zależy czego się ode mnie oczekuje. Jak już znasz ludzi, z którymi pracujesz, to często okazuje się, że wyuczenie się „na blachę” tylko spowoduje, że pamięć mięśniowa będzie Ci przeszkadzać gdy będziesz szukać nowych rozwiązań. Raczej uczę się formy i jeśli są jakieś specyficzne beaty, które się czasami zdarzają jeśli ludzie pracują na komputerach, to trzeba się tego po prostu nauczyć. Natomiast staram się myśleć o formie i być otwartym na to, że to się zmieni w studio. Myślę, że do tego trzeba lat pracy, żeby do tego dojść. Ostatnia moja sesja, którą miałem okazję robić była z zespołem Sorry Boys, którego pewnego czasu jestem członkiem i teraz nasz nowy utwór się ukazał. To była bardzo fajna sesja. Szybka, dobra, taka gdzie wiesz co chcesz zagrać, bo masz ten numer ograny na próbach. Udało się poprosić Adama Toczkę (producent muzyczny – przyp. BeatIt), żeby nam ukręcił taki sound, jaki sobie życzyłem.