> > > Oskar Podolski przedstawia swój zestaw perkusyjny

17 listopada 2022 r. do poznańskiej Sali Ziemi zawitała Agnieszka Chylińska z zespołem, a skoro tak, to oznaczało to również wizytę Oskara Podolskiego, który od jakiegoś czasu jest podporą rytmiczną tego składu. Nie przepuściliśmy tej okazji, aby nagrać kilka drum camów i pogadać sobie z Oskarem o tym, co najważniejsze w życiu, czyli o bębnach… 😉 Dziś Oskar pokaże cały swój zestaw perkusyjny wykorzystywany podczas trasy z Agnieszką. Rozmowę prowadzi Maciej “Ślepy” Głuchowski.

BeatIt: Jesteśmy na trasie Agnieszki Chylińskiej w Poznaniu. Dzisiaj o godz. 20.00 zaczynasz grać kolejny koncert i chcielibyśmy dowiedzieć się, na czym będziesz grać na całej trasie. Jakie urządzenia, akcesoria, a przede wszystkim jakie bębny wybrałeś?

Oskar Podolski: Zacznijmy od końca. Jeśli chodzi o bębny, to zakochałem się w marce Gretsch. Seria Gretsch Renown. Niestety nie jestem w stanie zejść poniżej średnicy 24” na centrali, więc mam bęben basowy 24”x14”. Floor tom 16”x16”, rack tom 13”x9”, a werbla używam praktycznie od zawsze (czyli prawie od 10 lat) i jest to Ludwig Supraphonic 14” na… nie chcę teraz palnąć gafy, ale na 5”. Werbel jest z 1974 r. Kupowałem go jeszcze w dobrej cenie za pieniądze zarobione na wiadrach w Berlinie. Jak go kupiłem, to było to naprawdę to. Pamiętam ten moment satysfakcji… Ten Supraphonic jest taki dość mocno skorodowany, co nadaje mu tego starego wyglądu. Lubię go bardzo. Ten werbelek bardzo się sprawdza we wszystkim, co gram i w studiu też nagrał wiele piosenek.

BeatIt: Nagrywał ostatnią płytę?

O. P.: Też nagrywał ostatnią płytę. Bębny były inne, ale też Gretsch, tylko Broadkaster. To były pożyczone bębny. Jakiś czas temu miałem okazję grać na zestawie Gretsch Renown w mniejszych rozmiarach jeśli chodzi o centralę i rack tom i wtedy mnie ten sound powalił. Został mi w pamięci do takiego stopnia, że gdy przymierzałem się do zmiany zestawu, to Gretsch był taki (gest złapania). To tyle o bębnach.

BeatIt: Naciągi. Jest specyfika koncertowa, czy zawsze te same, bo lubisz?

O. P.: Dopiero muszę zacząć eksperymentować z naciągami w tym zestawie, bo na początku miałem przezroczyste Remo i generalnie jestem fanem Remo. Najbardziej mi „siedzi” struktura tego materiału, mają taka miękkość… To już są aspekty, których przeciętny zjadacz chleba nie wychwyci. Ja, grając na membranie innej firmy, nagrywałem dokładnie ten sam groove i duszki troszeczkę się różniły, ale tylko jeśli odseparowałem bębny od miksu. Jak włączyłem resztę ścieżek, to nie było różnicy – ten sam werbel, ten sam strój. Grając już prawie 20 lat (śmiech), czyli większość mojego życia, czuję tę różnicę pod pałką. Jednak najbardziej „siedzą” mi białe membrany powlekane. Dopiero jak się „wygrają” i ułożą pod moją rękę, to mają to brzmienie, które mnie najbardziej jara. Na spodzie jest różnie. Ambasador Coated, albo zwykły rezonans, np. Diplomat. Do floor toma zwykle wrzucam jeszcze kilka kulek waty – taki naturalny kompresor. Do tego po żelku na membranę i jeszcze mam taki patent, że kładę na żelku folię – te która jest w opakowaniu żelków Meinl. Chodzi o to, że nie kurzą się od góry. Po jakimś czasie można odwrócić folię i żelek dłużej zachowuje żywotność.

BeatIt: No i mamy patencik.

O. P.: Na werblu Ludwig Supraphonic mam naciąg Remo P77. Używam go już od paru lat, ale na zmianę z CS – też powlekany, oczywiście. Mam wrażenie ostatnio, że CS ma cieńsze brzmienie. Wszystko zależy od stroju. P77 bardzo mi podszedł – ma dużo ciepła. Zwykle nie daję na niego żelka ani ringa tłumiącego. Tata kupił mi ten ring Remo w 2004 r. Mam go do dziś. Dlatego jest taki zużyty. Jeszcze miałem drugi, trochę szerszy, ale gdzieś go zgubiłem. Mam go na wszelki wypadek, gdyby coś nie grało. Bo czasami są takie dni, prawda? Siadasz i jest jakiś taki jęk w werblu, którego wcześniej nie było.

BeatIt: Wszyscy się krzywią…

O. P.: Tak. Wolę to niż atakować go taśmą klejącą. Blokady do śrub na werblu i wszystkie te rzeczy. No i centralka… Remo Powerstroke 3 – też powlekany, ale używam go naprzemiennie z przezroczystą wersją. Używam też Powerstroke 4. Oczywiście łatka na środek i tyle. Z przodu jest naciąg firmowy Gretsch. Tu obok mam mały werbelek Dixon Steel, czyli stalowy 12”x5”.

BeatIt: Taki jungle’owy.

O. P.: Tak. Wcześniej, w innym secie i innym repertuarze, grałem na nim z założonymi sprężynami, ale w tym zestawie używam go jako taki tom. Bardziej do melodycznego grania.

BeatIt: Pałki.

O. P.: Jedyne słuszne – Vic Firth 5B, ale na zmianę, bo mam tu też 5A, X5A. Mam też 2B.

BeatIt: 2B lubię…

O. P.: To też mam. To zależy, jakie piosenki się gra. Mam też sygnaturę Mike Johnston. Mam gdzieś też AJ1. One są spoko, bo trzymając je w dłoni masz wrażenie 5B, a główka jest subtelna i nie ma tego poczucia wykałaczki.

BeatIt: Jesteśmy zwolennikami myśli, że warto mieć różne rodzaje pałek. Mogą być od jednego producenta, ale różne.

O. P.: Tak. W ogóle od momentu, gdy zacząłem grać z Agnieszką, to rozwinąłem sobie technikę tak, że jestem w stanie zagrać dwa koncerty plenerowe – takie duże i mocne. Bo ten repertuar nie ma aż tak mocnych numerów, więc nawet więcej gram. Pomimo tego, że wygląda to jakbym naparzał bardzo mocno, to jednak te pałki nie pękają mi tak szybko przy rimshotach lub od hi hatu. Mogę powiedzieć, że pałki Vic Firth są wytrzymałe mają długą żywotność.

BeatIt: Powiedzmy o akcesoriach i elektronice. Czy to Ty puszczasz loopy, czy realizator? Gracie z klikiem?

O. P.: U mnie jest całe centrum dowodzenia i wszystko opalam ja. Jestem, że tak powiem, sterem tego show (śmiech).

BeatIt: Jak źle puścisz, to jest na Ciebie…

O. P.: Tak. Generalnie jak coś źle, to wszyscy patrzą na mnie. Loopy odpalam ja, ale nie we wszystkich numerach gramy do komputera. Są też numery, w których gramy do metronomu z Rolanda SPD-SX, ponieważ czasami odpalam jakiś shaker albo tamburyn. W niektórych numerach nie ustaliliśmy liczby taktów, nie mamy zamkniętej formy i pozwalamy sobie np. na dłuższy wstęp. Wiele zależy od Agnieszki i tego kiedy ona wejdzie z wokalem. Jest też metronom tutaj… (pokazuje metronom TAMA RW-105).

BeatIt: Dziadzia… To jest metronom kiedyś używany nagminnie.

O. P.: Tak jak mówiłeś – dziadzia. To jest odpalane w numerach bez żadnej elektroniki i chcę być w time. Wszyscy mają ten metronom oprócz Agnieszki, bo są numery z momentem kulminacji, po którym następuje zatrzymanie, po czym wchodzi Aga z pianem. Wtedy wyłączam metronom i wiem, że Rafał (Stępień – przyp. BeatIt) ma na tyle dobry timing, że wklei się w ten time po tym, jak ponownie włączę metronom. A czasami jest tak, że podczas solówki i ostatnich refrenów wyłączam metronom zupełnie.

BeatIt: Są jakieś sample? Używasz triggerów?

O. P.: Nie mam triggerów. Wszystko jest 100% live i „z łapy”. Mam tu jeszcze akcesoria. Shakery… Ten tamburyn kładę na hi hat. W miejscach, w których równocześnie uderzam tamburyn z obręczą werbla i nie chcę odpuszczać ride’a, to „cykam” tamburyn nogą i uzyskuję podobny efekt. To się bardzo fajnie miksuje. Mam też shaker, a w jednym numerze trzymam go razem z maletem, bo jednocześnie atakuję nim blachę robiąc szum. Tego typu rzeczy…

BeatIt: Musicie przyjść na koncert i to zobaczyć.

O. P.: Naprawdę. Jeszcze jest taki moment, że robię crescendo na talerzu, dogrywam na werblu, odkładam shaker, odwracam malet, żeby zagrać na werblu, a następnie wracam do gry główką na talerzu i znów łapię shaker. Miałem taki moment w sali prób, że powiedziałem sobie: „Dobra. Przećwiczmy tę sztuczkę, żebyśmy byli pewni tego”. Jak mi spadnie ten shaker, to koniec. No i to wszystko dzieje się do metronomu.

BeatIt: Na koniec blachy. Wiadomo, że nie od dzisiaj grasz na Sabianach i zobaczmy, co tutaj masz.

O. P.: Prawy crash to HHX Complex Thin 20”. Talerz do łojenia. Tutaj mamy HHX Complex Medium Ride 23” – taki nietypowy rozmiar. Oczywiście też do łojenia, ale bardzo dobrze sprawdził się w studiu. Te blachy też płytę nagrywały. Po lewej HHX X-Treme Crash. Używam go od dłuższego czasu.

BeatIt: Na próbie słyszałem, że fajnie wybucha i fajnie to słychać na przodach.

O. P.: Jest też bardzo plastyczny. No i hi hat HHX Groove 15”. Miałem hi hat AA Apollo Sabiana 16”, który jest bardzo ciemny, a w sali grałem na tym HHX, ale jego brzmienie bardzo mi się podoba i chciałem je przenieść na koncerty. Jest dużo głośniejszy od Apollo i musiałem obiecać kolegom, że nie będę mocno grał. Dałem sobie go więcej w odsłuchu.

BeatIt: Nie jesteś odseparowany na koncertach, na których publiczność siedzi, a takie jest założenie na tej trasie. Takie występy są bardziej stonowane i większość zespołów zastosowałaby pleksę, a Ty jesteś otwarty na scenie i musisz uważać. Niektóre numery macie winnych aranżacjach.

O. P.: Tak. Agnieszka na szczęście jest „anty-pleksi” – tak, jak ja. Mogę więc być normalnie na scenie i nie muszę siedzieć w „akwarium”. Jest super.

BeatIt: To teraz hardware.

O. P.: Jest miksowany. Są statywy Tama, Yamaha, Gibraltar.

BeatIt: Czy używasz konkretnych statywów do crashy, a innych do ride’a?

O. P.: Nie. Po prostu kupowałem na sztuki. Ale statyw do werbla mam „skastomowany”, bo wrzuciłem dwa obciążniki po 2,5 kg. Ten statyw jest nie do ruszenia.

BeatIt: Piękna sprawa. Z reguły ludzie przywiązują albo mają przytwierdzony do ramy.

O. P.: Mam blokady z przodu przy centrali. Tu mam prosty statyw Pearl i jest tak dociążony, że się nic nie dzieje. To również z racji tego, że werbel Ludwig Supraphonic jest lekki.

BeatIt: Tak, ale jak się gra z rimshotem, to prędzej czy później werbel zacznie wędrować.

O. P.: Jasne. Stołek jest fajny. To jest DW 9000 Airlift. Jest fajny, bo się obraca, odciąża plecy i jest wygodny. Jest jak żelowe siodełko, że siedzisko się dostosowuje. Na salce wstałem, siedzisko się obróciło, ja usiadłem i myślałem, że stołek się już wyrobił. A tymczasem nie, na szczęście… Poza tym nie boli tyłek jak się gra w dżinsach. Na prawdę jest ok. Stopa to DW 5000 z filcowym bijakiem. Tutaj gram dużo techniką heel down – nie zero-jedynkowo, ale też dynamicznie. Ten pedał mi pasuje, ale używam różnych. Mam mechanizm Pearl Eliminator, a DW 9000 sprawdza się na festiwalach. Tama Iron Cobra też nie jest mi obca. Jak noga jest dobrze wytrenowana, a mechanizm jest dobrze ustawiony, to ugrasz na każdej stopie. Chodzi też o trwałość materiału, a nie, że się stopa rozjedzie po pół roku.

Jeszcze mam taki bajer – maszynka do hi hatu Remo. O widzisz – hi hat jest ogafrowany. Ta maszynka jest świetna, bo nie ma żadnego gwintu, żadnego kluczyka, tylko po prostu zacisk. Jest bardzo praktyczna. Dzięki sprężynie nad talerzem mam wrażenie, że hi hat jest odpowiednio ciasno zamknięty i nie muszę go dodatkowo dociskać stopą. Za to gdy go tylko lekko odpuszczę nogą, to hi hat staje się luźny. To spektrum jest pomocne przy moim stylu grania. Blachy hi hatu mogą być dlaeko od siebie, a po zamknięciu nie muszę mocno dociskać, żeby był zaciśnięty. A po puszczeniu jest luźny. Coś takiego. Bardzo mi to odpowiada.